Poranna szarówka i mróz sprawiły, że skromny pod względem gości był czwartkowy jarmark w Nowym Targu. Sprzedający więcej spodziewają się, jak zwykle, po sobocie, choć nie ukrywają, że na prawdziwie tłumne targi poczekać im przyjdzie do wiosny.
- Styczeń i luty to, tradycyjnie, najsłabsze dla handlu pod chmurką miesiące w roku - mówi Piotr Dobosz, rzecznik spółki Nowa Targowica. - Po tłumnych jarmarkach w sezonie jesiennym, a potem przedświątecznym, przychodzi czas skromniejszych targów, który trwa do marca, kiedy to rozpoczyna się wiosenny sezon handlowy. Nigdy nie jest jednak tak, by nasz jarmark świecił całkowitymi pustkami, w zimie liczyć możemy na gości, którzy na Podhalu spędzają ferie. Pamiątki, skóry, kożuchy, oscypki - tego na targu zatrzęsienie, a przecież wypada przywieźć do domu "kawałek góralszczyzny". Na szczęście jesteśmy już w połowie krótkiego lutego, a od marca nasi kupcy wyglądać już zaczną wiosennego sezonu, którego apogeum przypadnie przed Wielkanocą.
r/
Pa. Na jarmarku też handlowałem i wiem jak to wygląda, prawda jest taka, że jest kicha i tak już zostanie w mieście przy drodze do Zakopanego. To jest prawda i takie są fakty.