Zegar wybijał północ na ratuszu, gdy słychać było jeszcze śpiewy tłumu kibiców, świętujących na nowotarskim Rynku wraz z piłkarzami NKP „Podhale” historyczny awans do drugiej ligi.
Czekali na nich kilka kwadransów, ale cóż to znaczy wobec dwunastu lat ligowego rollercoastera, w ponad 90-letniej historii nowotarskiej piłki. Na spokojnie przyjdzie czas na rozpamiętywanie dawnych wzlotów i upadków futbolowego „Podhala”, które nigdy nie mogło dorównać do poziomu hokejowej braci, choć bywało i tak, że wirtuozi zakrzywionego kija, w lecie haratali w gałę, aż miło!
Znam wiele ciekawych opowieści z tamtych czasów za sprawą mego Ojca, Wacława Sowy, który miał zaszczyt (i obowiązek, jak mawiał) bronić piłkarskiej bramki, jako spadkobierca Augustyna Fuchsa, a poprzednik Romana Wędrychowicza i Tadeusza Habury.
W mrocznych okupacyjnych czasach rozegrali na stadionie przy stacji kolejowej pamiętny mecz z wielką Wisłą Kraków, zakończony remisem 1:1. Tata nie miał szans obronić karnego, który pewnie egzekwował zabójczy Zdzisław Mordarski, ale i Jerzy Jurowicz skapitulował po główce Zbigniewa Behounka. „Bohun” miał podobno jeszcze przez parę dni na swej początkującej łysinie ślad po sznurówce futbolówki…
Ze znanych mi wówczas postaci kojarzą mi się najbardziej dwaj przyjaciele mojego rodzica: Stanisław Bafia, znany później ze słynnej brody lekarz i ordynator zakopiańskiego szpitala zakaźnego (a mój chrzestny zarazem), oraz Witold Pustówka, kolega ojca od brydża i znaczków pocztowych, ojciec Leszka i Olgierda. Kiedyś o tym napiszę…
Wróćmy zatem na ziemię, a raczej do centrum miasta w przeddzień Bożego Ciała A.D. 2025, nad którym zapada gorączkowy zmrok w oczekiwaniu na autokar, oznakowany Małą Armią Janosika. Tłum na rynku gęstnieje, młodzi ludzie zagrzewają gardła do przyśpiewek, bary pękają w szwach, wokół ryczą dziurawe tłumiki miejscowych … (w tak podniosłej chwili zrezygnuję z epitetów!), dziś nawet policja dała im spokój!
Około godziny 22-giej formuje się stół VIP-owski, a przy nim najnowszy transfer piłkarskiego klubu z numerem 7 na plecach. To wiceburmistrz Krzysztof Trochimiuk, od pewnego czasu zakochany w nowotarskiej piłce. Obok przebojowy dyrektor MCSiR; Jędrzej już zwołał gremium, skąd wziąć parę baniek na trybunę, jupitery i worek zachcianek, które zaserwuje mu ukochany przez kibiców PZPN! Dwaj Macieje, Fryźlewicz i Tokarz, już od południa kombinują, jak połączyć wodę z ogniem, bo przecież co, jak co, ale łączy nas piłka!
Pragmatyczny spokój zachowuje w oczekiwaniu na swych gladiatorów Michał Rubiś. Przybył prosto z Lubina i jest już odstresowany, jego małżonka Magda przywdziała nawet barwy Orlenu; czyżby NKP miał dołączyć do klubu Kubicy i Zmarzlika?
Napięcie osiąga szczyt, autokar wjeżdża na Rynek, zatrzymując się na wysokości dawnej „Szarotki”, gdzie Ziukuś Zarytkiewicz rękoma Zbyszka Steskala robił lepsze od papieskich kremówki! Szymon Pyzowski szaleje z aparatem, fani szaleją z racami, trener Kuźma pada mi w objęcia, a naczelnik Arkadiusz strzela zdjęcia jedno po drugim!
Mamy drugą ligę, mamy druga ligę, drugą ligę mamy już! Dziękujemy, dziękujemy, hej, hej, Podhale!
Wiceburmistrz szepce: - Dla takich chwil warto żyć! I ma rację, człowiek wykształcony, wie, co mówi. Cieszmy się chwilą zatem, jeszcze dziś, może jeszcze jutro… Ale potem trzeba się wziąć do roboty!
Druga liga piłkarska to już nie jest zabawa w piłkarzyki. Tu trzeba mądrości i dużo pieniędzy. Ale ekspens jest to opłacalny, bo dziś o fenomenie nowotarskiego klubu pisała cala Polska, na Onet-cie, na facebooku, w ogłoszeniach parafialnych. To zaczątek niesamowitej promocji Miasta, mojego/naszego Miasta, które ma wspaniały potencjał marketingowy.
To wymaga osobnego opracowania i nie wątpię, niebawem takie się pojawi. Póki co, padamy sobie w objęcia, szczęśliwi, nie bacząc na to, po której stronie stoimy i na kogo głosowaliśmy. Bo łączy nas piłka i NKP „Podhale”!
Jacek Sowa